poniedziałek, 11 lipca 2016

Pierwsze wyzwania - 10.07.16

Dzień zaczął się bardzo intensywnie, od razu po śniadaniu zaszliśmy do magicznego miasta. Mistrzowie nam zaufali i pozwolili nam zrobić zakupy, a także dobrze zjeść. Część z nas zaszła do kościoła. Po obiedzie mistrz Artur nam zaczął prowadzić. Naszym najbogatszym towarzyszem w srebrne monety jest szlachetnie urodziny jaśniepan Nemedyjczyk. Syn wielkiego lorda posiadającego rozliczne ziemie i wpływy na dworze królewskim. W sąsiednim kraju postanowił zbudować swoją letnią rezydencję, aby lepiej doglądać interesów, nie zawsze z resztą przejrzystych. Przy swoim kasztelu postawił arenę gladiatorów. Barbarzyńca pochodzący z dalekiej Północy został złapany, za marną pensję kazano mu walczyć dla przetrwania. Pirat z Zingary, co nie chciał ujawnić planów budowy pewnego okrętu również walczy jako gladiator. Strażnikiem jaśniepana jest małomówny kolos mierzący ponad dwa metry. Świetnie zbudowany i potrafiący biegać ponad 5 godzin. Jego muskularne ciało jest w stanie przyjąć najtęższe ciosy, a aparycja jest zdolna pozbawić odwagi wszelkich mężów na południe od Hyperborei. Ostatnim towarzyszem jest złodziej pochodzący z Bossoni. Kraju, graniczącego z ziemiami piktów, gdzie codzienna walka o przetrwanie jest najważniejszą kwestią. Wszyscy znaleźliśmy się w jednym czasie na arenie. Jaśniepan z Nemedii postanowił zorganizować prawdziwe igrzyska. W ich trakcie zmierzyliśmy się z paroma piktami i walkę wygraliśmy. Niestety okazało się, iż na odsiecz porwanego wcześniej wodza barbarzyńców, przybyło w wielkiej liczbie ponad 5 plemion. Zaatakowali miasto i zdobyli jego mury. Z drugiej strony nadeszła armia buntowników, która obaliła króla Aquilonii. Do tej pory zastanawiamy się dlaczego tak się stało, jednak nasze rozważania przerwała chęć przetrwania, gdyż znaleźliśmy się między młotem, a kowadłem. Stoczyliśmy desperacką walkę. Nasz szlachcic ratował swój rodzinny majątek, jednak jedyne co zdołał zabrać to zbroję oraz liście białego lotosu z Koth, bardzo dużo warte. Dzięki własnej pomysłowości zdołał zachować życie i schować się przed 6 dzikimi piktami. Nasz zingariańczyk okazał się być doskonale wyszkolonym piratem, który pokonał jako jedyny, aż 9 wrogów! Jednak pomimo heroicznej walki musieliśmy wycofać się uciekając podziemnym tunelem, którym wprowadzano zwierzęta poza teren miasta. Zburzona tama jednak spowodowała, że zalała nas woda z pobliskiej rzeki. Na szczęście nasz wielki przyjaciel wyciągnął nas z wody i przeniósł bezpiecznie na brzeg. Udało się nawet nam znaleźć tajemniczy dom pośrodku lasu, w którym chcemy właśnie zaleczyć rany i pomyśleć nad dalszymi ruchami… Swoją drogą pierwszy raz w życiu wziąłem udział w sesji, gdzie były figurki oraz dokładne mapy terenu, dzięki czemu mieliśmy świetny obraz sytuacji i mogliśmy podejmować szybkie i trafne decyzje. To bardzo fajne uczucie, kiedy nasze poczynania mają naprawdę wielkie znaczenie.

Erpegowcy

Drugi dzień obozu rozpoczął się krótką, aczkolwiek pobudzającą rozgrzewką. Poranny posiłek zjedliśmy w miarę szybko, gdyż przed porą obiadową wyrobić się musieliśmy z wypadem do Jarosławca. Tam był czas na zjedzenie lodów, gofrów, wyjście do kościoła czy łapanie pokemonów. W międzyczasie trochę popadało, ale to nie popsuło humoru dzielnym obozowiczom. Po zabójczo długim kazaniu i zaklepaniu kilku pokestopów nadszedł czas na zasłużoną tortillę, która akurat była na obiad. Na drugim bloku zajęciowym, po przerwie poobiedniej nie było już tak kolorowo. Jako Nocna Straż dostaliśmy misję zbudowania własnej bazy. Po kilku godzinach ciężkiej pracy udało nam się postawić jedną czwartą obozu. Zmęczeni i uśmiechnięci udaliśmy się na posiłek wieczorny. Według planu następna powinna być sesja larpa, ale nie wiem dlaczego wszyscy postanowili oglądać mecz, który i tak jak wiadomo wygra Francja. Przed meczem mieliśmy jeszcze dokończyć budowę obozu, ale się rozpadło i nic z tego nie wyszło więc dzień zakończył się tym co Nocna Straż lubi najbardziej - grami.

Ambroży z Nocnej Straży

Drugi dzien dziuplowego obozu minął nam na kolejnych przygodach i zdobywaniu nowych umiejętności. Z racji tego, ze dziś była niedziela blok zajęć przedpołudniowych spędziliśmy w centrum Jarosławca, gdzie mieliśmy okazje kupić pamiątki oraz zjeść nasze ulubione lody i gofry. Po poobiednim odpoczynku ubrani w mundury udaliśmy się do lasu, aby zdobywać kolejne doświadczenia zwiadowców. Zgłębialiśmy tajniki kamuflażu oraz bezszelestnego poruszania się. Ćwiczyliśmy rownież musztrę. Po tych wszystkich naukach i treningach nasz korpus gotowy jest juz na pierwsze poważne zadania i misje.

Korona Clonmelu

Szkoła Zwiadowców uprzejmie donosi, że pomimo niepogody dzień minął aktywnie. Wyjście do miasta i do kościoła zaskoczyło nas wielką ulewą, jednak my, zwiadowcy przygotowani na wszystko, nie daliśmy się! Po południu nauka kamuflażu. Wszyscy potrafimy schować się za jednym drzewem. I to tak, że nas nie widać! Nauka walki mieczem nie przyniosła strat w ludziach. Bawiliśmy się świetnie. Wieczorem misja Przemytnicy i Rabusie. Teren był wrogi, a czasy niepewne. Udało nam się jednak odbić prawie wszystkie ukradzione skarby...











1 komentarz: